sobota, 22 lutego 2014

HARBIN - Ice and Snow Festival, tygrysy i Sofia's church

HARBIN to miasto w północno-wschodniej części Chin, zamieszkiwane (ku mojemu zaskoczeniu!) przez 3,4mln mieszkańców. Czemu mnie to dziwi? -30C to raczej temperatura do której niewielu z nas przywykło, a która pojawia się w Harbinie na termometrach. I ludzie jakoś tam ciągle funkcjonują.



Co bardziej zaskakujące, mimo, że śnieg ciągle tam pada i rzeki zamarznięte stoją, to nikt nie posypuje ulic solą czy piaskiem. Po prostu jest ślisko i trzeba jakoś sobie radzić. Współczuję starszym ludziom, bo ja nie raz o mało nie upadłam i pewnie jedyne co, to nabawiłabym się siniaka, ale wiadomo z wiekiem coraz groźniejsze są takie upadki, więc trochę niebezpiecznie. Mimo braku soli to jednak w całym mieście słychać ciągłe 'szuranie', gdyż ludzie od samego rano zgarniają śnieg z chodników, który po chwili i tak jest tam znów.. no ale, przynajmniej mają pracę!

A jak już jestem przy pracy, to w Harbinie mieszkali też Polacy, którzy przybywali tam by pracować przy budowie Kolei Wschodniochińskiej.. Polacy założyli tam 2 kościoły, szkoły, kluby sportowe itd., jednakże z racji zawarcia umowy rosyjsko-chińskiej mówiącej o tym, że przy budowie mogą pracować jedynie obywatele, Polacy zaczęli opuszczać to miasto.

Zaskoczyły mnie też zakupy w tym mieście. Chcąc kupić wodę mineralną do picia znalazłam:
 
lód w butelce ;)

Za to samo centrum handlowe było bardzo ładne:


Szczerze sama trochę się zaskoczyłam, że chcę jechać w tak zimne miejsce. Jestem ciepłolubna, więc trochę to do mnie nie pasuje, ale jednak! Atrakcja jaką serwuje to miasto w zimowy czas jest warta zmarzniętych polików.

ICE AND SNOW FESTIVAL


Festiwal Lodu i Śniegu to jeden z najbardziej znanych takich festiwali. Całe miasto nagle dekorowane jest śniegowymi i lodowymi rzeźbami, a ponadto stworzone zostaje MIASTO zbudowane jedynie z lodu i śniegu. Wszystko jest podświetlane różnokolorowymi lampkami ledowymi, co tworzy piorunujące wrażenie. 


 
Niestety wieczorem jest tam dość dużo ludzi, więc na 'atrakcje' tego miasta jak np. zjeżdżalnię lodową trzeba trochę poczekać. My(z Pawłem) mimo, że zamarzaliśmy stojąc w kolejce to uważamy, że było warto ;) 

Inną atrakcją jest zdjęcie z zimowym zwierzakiem!
Ma bardzo grubą sierść i ostre zęby! Próbował mnie ugryźć! Za takie zdjęcie trzeba zapłacić 20Y.

TYGRYSY

Harbin słynie też ze swojego parku tygrysów! Otóż, można się udać na bliskie spotkanie z tygrysami. Wsiada się do busa z kratami w oknach i czasem na odległość kilku centymentrów podjeżdża się do tygrysów. Ciekawe jest, że można je obserwować na otwartej przestrzeni, gdzie żyją w stadzie, gdzie walczą o świeżą gąskę czy kurę, śpią razem albo się bawią. Pomimo, że nie lubię więzionych zwierząt, to te tygrysy nie miały tam źle. No.







SOFIA'S CHURCH

Z racji, że w mieście widać wiele naleciałości rosyjskich (toż to prawie graniczy z Rosją), to tworzy to swoisty klimat  tego chińskiego miasta. W sumie można powiedzieć, że bardziej się człowiek czuje jak w Rosji niż w Chinach, pomijając ilość Chińczyków na ulicach. Przyznaję jednak, że miasto jest ładne, kolorowe od lampek i dekoracji, a do tego schludne ;)

Spójrzcie tylko, jak tu ładnie ;)



I tak wędrując sobie uliczkami, doszliśmy do kolejnej atrakcji, czyli do Soboru Świętej Zofii. Z zewnątrz bardzo ładnie, w środku praktycznie nic nie odnowione, co też tworzyło klimat tego miejsca. Dodatkowo, w środku jest wystawa zdjęć miasta sprzed 100 lat.



Niestety, pomimo uroku Harbinu, łatwo dostrzec też jego wady. Z racji, że na dworze jest bardzo zimno, a w domach grzeje się klimatyzacją, to przez dużą różnicę temperatur wszędzie gromadzi się wilgoć  i tworzy się grzyb. Czuć go w każdym miejscu -w restauracjach czy w hotelach (my spaliśmy w 3-gwiazdkowym i pokój jaki najpierw nam dano momentalnie został zwrócony, bo nie dało się tam oddychać. Drugi był w lepszym stanie, ale i tak dobrze, że byliśmy tam jedynie 2 noce). Ach, no i drugi minus - nie ma metra, ogarnięcie autobusów jest dosyć skomplikowane, a zdobycie mapy Harbinu to nie lada wyczyn, twięc najczęściej podróżuje się taksówką. Dodatkowo jak się jest 'białym' to trzeba uważać, by nie dać się naciągnąć. Ewentualnie można mieć szczęście (jak my mieliśmy) i spotkać Chińczyków, którzy też jadą w tym samym kierunku i wręcz zawiozą Was autobusami wprost do miejsca docelowego.


No to tyle o Harbinie! Kiroterapia zaliczona! 

No to mówię Wam: Pa! z największym bałwanem jakiego widziałam w życiu! ;))

1 komentarz:

  1. Jej, ja organicznie wręcz nienawidzę kiedy jest ślisko. przy mojej masie upadek to nie tylko trzęsienie ziemi, ale prawdopodobne połamanie się na amen. To diametralnie zmieniło moje podejście do śniegu, który wizualnie wielbię, a w kontakcie nie znoszę... Za to tygryski bym obejrzała bo wielbię! I tuliła gryzącego stwora ;) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń